Był czas siejby...
Treść
Honor starostowania XIX Dożynkom Podhalańskim w Ludźmierza przypadł w udziale Marii Sojce z Ludźmierza i Pawłowi Czerwieńskiemu z Pyzówki. Zwyczajowo wybiera się na starostów właścicieli dobrze prowadzonych, często profilowanych gospodarstw. Starosta akurat ma w swojej zagrodzie konie, krowy i cały inwentarz, starościna zaś nastawiła się na bydło mleczne. - Był czas siejby... - tak zaczęli mowę starostowie, składając dary na ręce biskupa Jana Szkodonia, który w niedzielnej homilii rozwinął myśl o siewie i zbieraniu, o powinności człowieka, o tym, co jego trudowi nadaje sens. - Dożynki mówią, że wszystko trzeba przedstawić Bogu i przed Bogiem ocenić, a dziękczynienie trzeba zamienić w konkret naszego życia - usłyszał tłum Podhalan zgromadzony w niedzielę przed ołtarzem polowym sanktuarium w sercu Podhala. Złocistą figurę Matki Bożej Ludźmierskiej nieśli na ramionach, jak zwykle, najelegantsi wojacy z 21. Brygady Strzelców Podhalańskich, pod dowództwem gen. Janusza Bronowicza. Do Ludźmierza przyjechali oni ze swoją kompanią honorową, nadając charakterystyczny rys największej na Podhalu, wspólnej dla całego powiatu uroczystości. Strażackie orkiestry - jak ta z Mszany Dolnej - grały dla podniesienia serc. Dwa rzędy pocztów sztandarowych oskrzydliły ołtarz. Wspaniałe wieńce też nie mieściły się po jednej stronie. Władze i reprezentacje - w pełnym garniturze - zajęły pierwsze ławki. Kilkadziesiąt delegacji oddziałów i kół Związku Podhalan, kół gospodyń wiejskich, miejscowości i parafii, przywiozło do Ludźmierza swoje wieńce, by dziękować Bogu za to, co urodziły ziemia i las mimo groźby suszy, mimo obaw, że plon będzie płony; by zabrać od ołtarza poświęcone ziarno na przyszłoroczny siew. A biskup wspominał też o wielkim wstydzie podhalańskiej ziemi - zachwaszczonych nieużytkach. - Nie można ze spokojnym sumieniem przychodzić do kościoła, gdy osty z mojego pola rozsiewają się na polu sąsiada - mówił. Z kłosów zbóż, ziaren, kwiatów, owoców, warzyw, drewna i słomy zwinne góralskie dłonie na Podhalu, Spiszu i Orawie "wyzdajały" kapliczki, monstrancje, korony, obrazy, serca, rozety, krzyże, chałupy. Niektórzy nieśli pięknie przybrane korytka, wieźli wózeczki z letnim urodzajem. Powiatowy wieniec - w kształcie herbu Nowotarszczyzny - korony i berła - przyjechał z Orawy. Część tych misternych dzieł wraca do miejsc, gdzie powstały, część zostaje dla ptactwa. (ASZ, "Dziennik Polski" 2006-09-06
Autor: ea