Codzienne sensacje i... naleśniki
Treść
Wando Miła! Podpuszczasz mnie! Każdy dzień przynosi nowe rewelacje: nowy premier wraca do idei milionów mieszkań (tanich!!!) i obiecuje ogólne przyspieszenie (mam nadzieję, że będzie to przyspieszenie w drodze do dobrobytu obywateli?), nowy (stary?) minister oświaty ogłasza amnestię dla maturzystów, którzy nie zdali matury (próbowałem znaleźć swoje świadectwo maturalne, ale gdzieś mi się zawieruszyło - nie mogę więc obliczyć wymaganych procentów!), w sobotę w Grunwaldzie znów pojawili się Krzyżacy i tylko obecność wicepremiera Leppera uspokajała moją wyobraźnię (znów wygraliśmy wielką bitwę!). A Ty każesz mi pisać o krupówkowych naleśnikach?!
Nie lubię i nie jadam naleśników - ani słodkich, ani tych na ostro. Na list "życzliwej" mogę jedynie odpowiedzieć tak: jedząc coś w przygodnym barze za parę złotych, nie spodziewam się, że zjem rarytas. Smakołyki jem w domu albo w przyzwoitej restauracji. Po maść na odciski też idę do renomowanej apteki, a nie na jarmark do naszych przyjaciół zza wschodniej granicy. Ktoś, kto taki specyfik kupuje na straganie, musi się liczyć z tym, ze odcisk zostanie na swoim miejscu, a palec spuchnie i będzie bolał jak diabli.
Zaproś, Wando, autorkę listu jesienią na poetyckie, smakowite grule z ogniska do Raby. Ja też się na taką ucztę dla duszy i podniebienia wpraszam! Dodamy do nich sól, masełko, maślankę i "hojco z cejcym". Może wypijemy też troszkę poetyckiego winka i napiszemy fraszek parę - choćby o wyższości domowych placków (w myśl powiedzonka - masz babo placek!) nad krupówkowymi naleśnikami.
Z pozdrowieniami dla Prababki JERZY TAWłOWICZ
"Dziennik Polski" 2006-07-17
Autor: ea