Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Korki to plotki?

Treść

- Dlaczego muszę wstawać o piątej rano, by załatwić sprawę w Wydziale Komunikacji? Dlaczego nie ma delegatur wydziału w gminach? - mówiła oburzona Czytelniczka, która zadzwoniła do redakcji "DP" po kilkugodzinnej batalii, którą stoczyła w Wydziale Komunikacji Starostwa Powiatowego przy ulicy Harcerskiej w Nowym Targu.

W marcu Wydział Komunikacji Starostwa Powiatowego w Nowym Targu został przeniesiony z budynku przy ulicy Konfederacji Tatrzańskiej do nowej siedziby przy ulicy Harcerskiej. Jak zapowiadały wówczas władze starostwa, przeprowadzka posłuży petentom, będzie bowiem obszerniej i wygodniej. Nie potwierdzają tego sygnały od Czytelników, którzy skarżą się na kolejki w wydziale. Podczas ostatniej sesji Rady Powiatu w tej sprawie interpelował także radny Antoni Antolak. Jak tłumaczy sekretarz starostwa powiatowego w Nowym Targu Bronisław Bublik, tłumy w "Komunikacji" zdarzają się tylko okresowo i związane są z fałszywymi zazwyczaj plotkami dotyczącymi - np. tak jak ostatnio - wysokich opłat za rejestrację samochodu sprowadzonego z zagranicy. - Proszę iść tam dzisiaj. Jest pusto i spokojnie - mówi.

- Zastanawialiśmy się nad różnymi rozwiązaniami, m.in. nad wprowadzeniem rejestracji i przyjmowaniem petentów na ustaloną wcześniej godzinę. Tak jest w niektórych miastach. Stwierdziliśmy jednak, że przy takim rozwiązaniu wydział obsługiwać będzie mniejszą liczbę petentów niż obecnie - mówi Bronisław Bublik.

Zdaniem sekretarza ze względu na wysoki koszt nie wchodzi w grę utworzenie delegatur Wydziału Komunikacji. Sekretarza nie przekonują nawet sygnały z kilku gmin, które zgłaszały chęć utrzymywania delegatury na swoim terenie. - To nie może być pomieszczenie w Urzędzie Gminy, bo przecież starostwo nie podlega pod gminę. Osobny budynek, zatrudnienie pracowników, koszt związany z utrzymaniem stałego łącza - to są ogromne pieniądze. Poza tym, jeśli utworzylibyśmy jedną delegaturę, np. w Rabce, to trzeba by utworzyć je także na terenie innych gmin, które mogłyby poczuć się pokrzywdzone, np. w Ochotnicy oraz w Czarnym Dunajcu lub Jabłonce. Takie rozwiązanie nie wchodzi w grę - tłumaczy Bronisław Bublik. (AGN)

"Dziennik Polski" 2005-06-08

Autor: ab