Kto w notesie Beenhakkera?
Treść
Dwadzieścia pięć goli, sporo emocji, wielu widzów na trybunach - pierwsza kolejka rozgrywek piłkarskiej ekstraklasy pokazała, że kibice stęsknili się za futbolem w wykonaniu naszych ligowców, a od przybycia na stadiony nie odstraszyła ich nawet haniebna afera korupcyjna. To dobrze. Aż trzy spotkania obejrzał na żywo trener reprezentacji Polski Leo Beenhakker. Pierwszym liderem został ŁKS Łódź, który rozgromił Pogoń Szczecin 4:0. Piłkarze beniaminka zaimponowali dobrą i skuteczną grą, bez problemów punktując beznadziejnego przeciwnika. Świetnie do zespołu wprowadził się wielokrotny reprezentant Polski Tomasz Hajto, w drugiej linii pierwsze skrzypce grał inny rutyniarz, Rafał Niżnik. Dobrze wypadli i młodzi, Grzegorz Kmiecik i Adrian Świątek, ligowy debiutant. Wysoka wygrana ŁKS nie jest jednak wymiernym odzwierciedleniem jego możliwości. Sobotni rywal był bowiem wyjątkowo mizerny. Działacze Pogoni przyzwyczaili się już do awersji do polskich piłkarzy i umiłowania grajków z Brazylii. "Grajków" piszę celowo, bo dziesięciu rodaków Ronaldo, którzy starali się walczyć z łodzianami, w piłkę grać nie potrafi i nic nie wskazuje na to, by się kiedyś nauczyło. W sobotę podstawowy skład uzupełnił bramkarz ze Słowacji i jak się wydaje, włodarze klubu wybrali najpewniejszą drogę do II ligi. Sabotaż to czy głupota - nie mnie oceniać, faktem jest, że taki dziwoląg, jaki powstał w Szczecinie, nikomu i niczemu nie służy. A na pewno rozwojowi naszej piłki. Ale nie wszystko, co pochodzi z Brazylii, musi być słabe. O wygranej mistrzów Polski z Cracovią zadecydowało bowiem trzech graczy z tego właśnie kraju. Zdobyli wszystkie bramki, a do tego zaprezentowali szereg zagrań, po których szczęśliwe trybuny unosiły się od radosnego "ole". Włodarze stołecznego klubu udowodnili, że za nieduże pieniądze można ściągnąć z Brazylii zawodników, którzy podnoszą poziom ligi, stają się jej niekwestionowanymi gwiazdami. Edson i Roger o obliczu Legii decydowali już w zeszłym sezonie, teraz doszli Elton i Hugo. Szczególnie ten pierwszy, rosły i świetnie wyszkolony napastnik, może być wkrótce wiodącą postacią drużyny. Legia nie uniknęła błędów w meczu z "Pasami", szczególnie w defensywie, ale zaprezentowała tendencję wzrostową. Jej forma idzie w górę, co cieszy przed decydującymi bojami o Ligę Mistrzów. A obecny na trybunach Leo Beenhakker skrzętnie zanotował w swym kajecie nazwisko... Piotra Gizy. Rozgrywający Cracovii chwilami grał świetnie. Brazylijczycy zadecydowali także o wygranej Wisły Kraków. Jean Paulista szalał w ataku i wypracował karnego, a pozyskany latem Cleber "jedenastkę" wykorzystał, oprócz tego pewnie broniąc dostępu do własnej bramki. Oprócz nich o żadnym piłkarzu Białej Gwiazdy nie można powiedzieć jednak nic dobrego. Nic specjalnego nie pokazali m.in. kadrowicze, Radosław Sobolewski, Dariusz Dudka i Jakub Błaszczykowski. Ten ostatni grał jednak na nietypowej dla siebie pozycji prawego obrońcy i... trudno zrozumieć tę decyzję trenera Dana Petrescu. Rumun po meczu był zresztą wściekły, nie omieszkał wrzucić kilku kamyczków do spokojnego ogródka działaczy, którzy już od roku wykazują się szokującą biernością na transferowym rynku. A holenderski szkoleniowiec naszej kadry swą wyprawę po ligowych stadionach zakończył w Poznaniu. Mający wielkie aspiracje nowy Lech podejmował Wisłę Płock i do 73. min przegrywał 0:2. Do tego grał słabo, popełniał liczne błędy. W ciągu kwadransa zespół przeszedł jednak zadziwiającą metamorfozę. Nie tylko wyrównał, ale w ostatnich sekundach zdobył zwycięską bramkę i wygrał 3:2. Po ostatnim gwizdku sędziego wszyscy obserwatorzy byli pewni, że złożona z graczy dawnego Lecha i Amiki Wronki drużyna się skonsolidowała, ale potrzebuje wiele czasu, by grać na miarę oczekiwań. Trenera Franciszka Smudę czeka masa pracy. Czy ktoś zapadł w pamięć Beenhakkerowi? Marcin Wasilewski! Silny prawy obrońca "Kolejorza" dobrze powstrzymywał ataki rywali, a do tego zdobył wspaniałą bramkę. Do notesu trafił także napastnik Wisły Paweł Sobczak, ale przede wszystkim za wyjątkowej urody trafienie. Wkrótce Leo Beenhakker poda ka drę na towarzyski mecz z Danią, swój debiut na trenerskiej ławce reprezentacji. Gdyby mógł, pewnie powołałby czterech Brazylijczyków z Legii i dwóch z Wisły, ale to nierealne. Sam przyznaje, że przed nikim nie zamyka drzwi, że nie będzie piłkarzom zaglądał w metrykę. W pierwszej kolejce, prócz graczy, których widział na żywo, wyróżnili się m.in. Hajto oraz Grzegorz Bonin i Paweł Golański z Korony Kielce. Wyróżnili się też kibice. 13 000 fanów na meczu Lecha, 10 000 Legii i Widzewa, ponad 8000 Arki, prawie 7000 ŁKS i Wisły - to frekwencja dawno niewidziana. Jeśli piłkarze nadal będą strzelać tak dużo bramek, widzów jeszcze przybędzie. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2006-08-01
Autor: ea