Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kultura to całe jej życie

Treść

- Pani Tischnerowa uczyła mnie biologii i śpiewu - wspomina pani Józefa. - Myślę, że to zamiłowanie do kultury góralskiej miał ksiądz profesor po swojej mamie, która pochodziła z Jurgowa. Nas w szkole uczyła śpiewać po góralsku, przygotowywała do występów, np. podczas dożynek koło dworku Tetmajerów. Pamiętam, śpiewałam przyśpiewki, recytowałam wiersze, brałam udział w konkursach Tetmajerowskich. Jej mąż zaś uczył głównie fizyki i matematyki, był bardzo surowym nauczycielem, trochę się go bałam, ale potrafił nauczyć. Gmina jest duża, jednym tchem wymienia, że działa tu 12 zespołów regionalnych, 4 orkiestry dęte, tyleż samo placówek kultury, a jak zaczynała, istniały tylko dwa zespoły regionalne w gminie. Teraz prawie każda wieś ma swój zespół, pani Józefa koordynuje ich pracę, organizuje przeglądy, konkursy, festiwale; instruktorzy w ośrodkach uczą tańca i muzyki góralskiej. Sama prowadzi prawie 50-osobowy zespół dziecięcy "Mali Łopuśnianie". Kocha te dzieci, przeżywa każdy ich występ, bo dzieci - jak mówi - są spontaniczne i nieprzewidywalne, w zależności od dnia i nastroju. - Początkowo nie chciałam prowadzić ośrodka kultury - opowiada. - Bałam się, ale uległam namowom Marii Derkowej, która zajmowała się wcześniej tą placówką. Trudne były początki, musiałam poznać ludzi, całą gminę, nie tylko Łopusznę, ale i Ludźmierz, bo obie gminy zostały w 1975 r. połączone. Z biegiem czasu jakoś się potoczyło, nabrałam przekonania do tej pracy i daje mi dużo satysfakcji. Godzę życie domowe z zawodowym. Mam dorosłe dzieci, wyrozumiałego męża, który toleruje to, co robię. Nie liczę godzin pracy, ponieważ mało kiedy pracuje się osiem godzin, tylko tyle, ile trzeba. - Nie zawsze działo się dobrze w kulturze - wspomina te trudne chwile, które oby już więcej nie powróciły. Ks. prof. Tischner cały czas sprawował jakby duchową opiekę nad kulturą, doceniał i interesował się nią. Na przełomie lat 80. i 90. czasy dla kultury były wyjątkowo trudne, to, że przetrwali, jest też zasługą ks. profesora. Pamięta dobrze, jak powiedział do niej: - Wiesz co, Józia, nie martw się, rób swoje, a ja przy najbliższej okazji jakoś to ludziom przekażę. I głosił z ambony kazania o pięknie kultury, tożsamości, tradycjach, przywiązaniu do góralszczyzny. Mówił wtedy o ośrodku kultury i o samej Łopusznej, że jest wsią wyróżnioną, ma piękny kościółek, szkołę, straż pożarną, żebyśmy tego wszystkiego pilnowali i nie zatracali, bo gdy się coś zlikwiduje, to później trudno odbudować. Kultura była jego oczkiem w głowie, lubił, muzykę, śpiew, gwarę, blisko współpracował z zespołem im. Ludwika Łojasa, przychodził na występy, konkursy potraw regionalnych, na święta gwary góralskiej. Dziś pamięcią po niezwykłym kapłanie jest "Tischnerówka" dobudowana do Gminnego Ośrodka Kultury - izba, która nie pozwala o nim zapomnieć, zbudowana prawie w całości ze środków samorządowych gminy, przy akceptacji rodziny, ks. proboszcza. - Z całej Polski przyjeżdżają tu ludzie, całymi rodzinami, grupy zorganizowane, letnicy i kuracjusze z pobliskich uzdrowisk - podkreśla z satysfakcją Józefa Kuchta. - Izba Tischnera żyje, ludzie przeżywają wejście do niej, podczas zwiedzania nasuwają się refleksje. Nie znali księdza, a mimo to oznak wzruszenia nie potrafią ukryć. Szkoda, że tak szybko od nas odszedł, mając 69 lat. Doceniał i poważał ludzi, słuchał, co mają do powiedzenia. Nie wstydził się tych prostych ludzi, którzy nawet nie pokończyli czterech klas, to od nich uczył się chłopskiej filozofii. Gdy w 2005 r. otwierali drugą część "Tischnerówki" - salę audiowizualną, w pomieszczeniu na piętrze swoje miejsce znalazł obraz ofiarowany przez Mariana Gromadę, który kiedyś spodobał się ks. profesorowi. Pisał o nim: "Górale z muzyką. To postacie ze snu. Grają, choć ich nie słychać. Oni idą ku nam, jakby się wznosili ku szczytowi, nachodzą nas". Powieszony został na starych deskach rozebranej w sąsiedztwie stodoły. Marian Gromada zatytułował go "Byli chłopcy, byli..." do znanej śpiewki góralskiej "... ale się minyni i my się miniyme po maluśkiej chwili". Duży, ciemny obraz dla ludzi wrażliwych, przedstawia muzykę rodzinną Gromady, odchodzącą w ciemność - mówi o przemijaniu ludzkiego życia. Po przeciwnej stronie ściany wisi portret ks. Tischnera, jakby spoglądał na obraz "Byli chłopcy, byli...". Nie można mówić o Łopusznej bez ks. profesora, pani Józefa też nie potrafi inaczej: - Twierdzę, że Łopuszna jest wsią niecodzienną, miała i ma wspaniałych ludzi, dużo się dzieje, wybija wśród innych miejscowości - mówi ciepło. - Wieś jest wyjątkowa, wyjątkowy był ksiądz, który tutaj pozostał między nami i... jest. Tekst i fot. RYSZARD M. REMISZEWSKI "Dziennik Polski" 2007-10-26

Autor: wa