Negocjacje w martwym punkcie
Treść
Wobec niemożliwych do przezwyciężenia (w dzisiejszym stanie rzeczy) rozbieżności stanowisk przy ustalaniu stawek za przyjęcie ścieków z czterech sąsiednich gmin przez nowotarską oczyszczalnię - negocjacje między spółką Podhalańskie Przedsiębiorstwo Komunalne a Miejskim Zakładem Wodociągów w Nowym Targu utknęły w martwym punkcie.
Jeśli potrwa to dłużej, prawdopodobnie strony spotkają się w sądzie i byłby to precedensowy proces dla całego naszego okręgu.
Umowa między PPK a MZWiK- mimo że miała być podpisana do końca grudnia ub.r. - nadal nie jest wynegocjowana i nic na razie nie wskazuje, by pertraktacje między spółką dla 11 gmin a zakładem mogło zakończyć porozumienie w sprawie stawek, a w efekcie - podpisanie umowy cywilnej, bo taka byłaby teraz wymagana między dwoma podmiotami. Rozbieżności stanowisk dotyczą przede wszystkim ceny, ale i sposobu naliczania należności. Negocjacje zostały zawieszone i raczej nie uda się ich wznowić, dopóki spółka nie uzyska satysfakcjonującej ją ceny. MZWiK proponuje stawkę 4 zł netto za metr sześcienny przyjętych ścieków, podczas gdy spółka nie chce za kubik nieczystości płacić więcej niż 1 zł 70 groszy.
Wyliczyła tę stawkę z masy ścieków, bez wkalkulowania w to kosztów amortyzacji i bieżącego utrzymania oczyszczalni.
Ze strony gmin, współtworzących spółkę, pada argument, że "ich kosztem" budowana była kiedyś oczyszczalnia w Nowym Targu, który teraz przemawia do nich z pozycji monopolisty, bo wiadomo, że nikt z dnia na dzień nie "przepnie" zbiorczego kolektora, prowadzącego ścieki od Poronina, przez Biały Dunajec i Szaflary, do nowotarskiej oczyszczalni.
Istotnie, 70 procent środków na budowę oczyszczalni ścieków planowanej w ramach szerszego programu ochrony zlewni górnego Dunajca (a ukończonej w roku 1995) pochodziło z budżetu państwa i przekazywanych było za pośrednictwem Okręgowej Dyrekcji Gospodarki Wodnej. Gminy uznały, że w tych 70 procentach jest ich udział, skoro u siebie nie budowały oczyszczalni. Za te pieniądze budowano jednak i część magistrali przesyłowej - tranzytu, który biegnie przez obszar trzech gmin i miasta.
Na ten argument miasto ma jedną odpowiedź: skoro gminy poczuwają się do udziału w majątku oczyszczalni, to ile złotych wójtowie przez tych dziesięć lat dali na utrzymanie obiektu i inwestycje towarzyszące (głównie instalację do termicznej utylizacji osadu i laguny do jego składowania)?
Gminy wołają też, że nie chcą być obciążane finansowymi skutkami nieszczelności miejskiej sieci (choć dotyczy to tylko 1 kilometra kolektora). Miasto odpowiada, iż co roku duże pieniądze wydaje na doszczelnienia i pyta, ile od chwili budowy swojej sieci zainwestowały w to poszczególne gminy. Taki spór można prowadzić jeszcze długo.
Prócz stawki za oczyszczenie metra sześciennego ścieków spornym punktem miedzy spółką a MZWiK-iem jest też sposób naliczania należności. Spółka chce się rozliczać na podstawie ilości ścieków zafakturowanych ich "dostawcom", natomiast MZWiK chce, by podstawą były wskazania przepływomierza usytuowanego przy końcu zbiorczego kolektora.
- Bronimy przepływomierza, bo jest to zasada powszechnie stosowana w przypadku gminnych kolektorów - mówi dyrektor MZWiK Wojciech Kniotek.
Drugi powód obstawania przy rozliczaniu według przepływu to fakt, że wiele gospodarstw na terenie trzech gmin (a dotyczy to przede wszystkim pensjonatów) ma kilka różnych źródeł zaopatrzenia w wodę, np. gminny wodociąg, instalację spółki wodnej i własne ujęcie, a wydajność niektórych studni jest duża. W tej sytuacji zafakturowanie realnego poboru jednego pensjonatu graniczyłoby z cudem. Ponadto gospodarze przeznaczający do 5 pokoi na agroturystyczną gościnę nie muszą tego zgłaszać. Przez znaczną część roku w takim domostwie może przebywać po kilkadziesiąt osób, a właściciel rozlicza się ryczałtem, płacąc np. tylko za czterech domowników.
MZWiK natomiast wykonał kilka kalkulacji i ręczy za ich rzetelność.
Przedłużający się brak umowy między spółką a MZWiK skutkuje sytuacją "bezumownego świadczenia usług". Oczyszczalnia przyjmuje ścieki, bo inaczej spółka musiałaby je chyba wpuścić do Białego Dunajca... Część gminy Nowy Targ ma co prawda oczyszczalnię w Łopusznej (nieraz podtruwaną przez garbarzy), ale jej przepustowość zdecydowanie nie wystarczy dla czterech gmin. Zresztą nikt nie przesunie kolektora ku wschodowi. Spółka natomiast, formalnie nie mając komu zapłacić, musi gromadzić środki na poczet zaległych należności. Rozbieżności stanowisk się pogłębiają.
W tym tygodniu miasto wraz z MZWIK-iem zacznie się przygotowywać do sformułowania pozwu o ustalenie warunków umowy. A zbiorczej rury, wiadomo, że nikt nie zaślepi.
- Spółka przeforsowała w gminach wspólną taryfę w wysokości 4 zł 60 gr za oczyszczenie kubika ścieków, a nam chce za to samo płacić 1 zł 70 gr. To oznaczy, że Nowy Targ ma utrzymywać spółkę? - pyta burmistrz Marek Fryźlewicz.
Decyzje dyrektora MZWiK są takie, że za 2004 rok ościenne gminy będą rozliczane ze ścieków według uchwalonej przez Radę Miasta stawki 4,79 zł, bez względu na finał sprawy sądowej (bo miasto postanowiło wnieść o kasację wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w sprawie zróżnicowania stawek dla miasta i dla gmin). Nawet gdyby część tych pieniędzy trzeba było na razie "zamrozić" w oczekiwaniu ostatecznego rozstrzygnięcia sądowego. Ze ściągalnością należności może być różnie, bo dwie gminy już w tej chwili zgłaszają problemy z zapłatą faktur (co i w przeszłości było dość częste).
Od 1 stycznia - gdy gminy reprezentuje już inny podmiot, czyli spółka - należności będą fakturowane według wskazań przepływomierza. (ASZ)
"Dziennik Polski" 2005-01-17
Autor: kl