Nowotarskie korzenie prof. Gutfreunda
Treść
- Gdyby nie ta tragedia - może bylibyśmy sąsiadami... - powiedział wczoraj w Nowym Targu prof. Hanoch Gutfreund, fizyk z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie. Do rodzinnego miasta przybył wraz z prof. Menachem Yaari, prezydentem izraelskiej Akademii Nauk, oraz kilkunastoosobową grupą pracowników naukowych z Izraela. Przyjazd do Nowego Targu - przez Warszawę i Kraków - był dla niego podróżą sentymentalną. Gutfreundowie byli przed wojną jedną z najlepiej sytuowanych i wykształconych rodzin w Nowym Targu. Dziadek był adwokatem, ojciec prowadził manufakturę tekstylną przy ul. Krasińskiego. Z sześciorga rodzeństwa Hanocha wszyscy skończyli nowotarskie gimnazjum. Z wojennej zawieruchy ocalał tylko on - resztę pochłonęły obozy w Bełżcu, Treblince, jedna z sióstr została rozstrzelana na nowotarskim kirkucie. Hanoch - wywieziony w głąb Rosji, najgorszy czas przetrwał w Kazachstanie. Potem z Armią Andersa przedostał się na Zachód. Gości z Izraela najpierw podejmował w ratuszu burmistrz Marek Fryźlewicz wraz z przedstawicielami samorządu i służb mundurowych. Piękną polszczyzną prof. Gutfreund opisywał przedwojenne miasto, koegzystencję społeczności polskiej i żydowskiej. - Dla moich kolegów to pierwsza wizyta w Polsce. Jest po drodze i Oświęcim. Przyjechać tylko tam, to gorzej niż nie przyjechać wcale. Była zagłada, ale Polska to jest dużo więcej - powiedział wzruszony. Profesor Stanisław Hodorowicz rektor Podhalańskiej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej, zaprosił potem kolegów z Izraela do dynamicznie rozwijającej się uczelni, wszystkim wręczył pamiątkowe medale. Najbardziej wzruszającym momentem wizyty było jednak zapalenie świeczki i modlitwa na nowotarskim kirkucie za wymordowaną rodzinę, za ofiary II wojny światowej. Nazwisk krewnych, którzy zginęli w strasznych latach, było kilkadziesiąt. (ASZ) "Dziennik Polski" 2007-06-28
Autor: wa