PiS zwija prawe skrzydło
Treść
Z Arturem Górskim, posłem Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Marcin Austyn
PiS zrezygnowało z kandydatury Marcina Libickiego w wyborach do PE. Słusznie?
- Ta decyzja wydaje się błędna, gdyż nie było żadnych dowodów potwierdzających oskarżenia rzucane pod adresem Marcina Libickiego. Wobec braku dowodów wątpliwości zawsze powinny być zaliczane na korzyść oskarżonego. W tym przypadku tak się nie stało, co jest bardzo krzywdzące dla pana Libickiego. Ponadto członkowie Komitetu Politycznego PiS doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że odsunięcie Marcina Libickiego będzie oznaczało wystąpienie z partii jego syna i posła Jacka Tomczaka. Mamy teraz taką sytuację, że jest awantura w mediach przed wyborami, PiS straciło dobrego eurodeputowanego, w Poznaniu nie będzie żadnego posła PiS, a prawe skrzydło partii, i tak niewielkie, bardzo się skurczy. Ta decyzja zresztą stawia pod znakiem zapytania możliwość budowania takiego skrzydła.
Czym władze partii się kierowały, podejmując taką decyzję?
- Nie znam argumentacji, jaka była wysuwana na Komitecie Politycznym. Prawdopodobnie chodziło o potencjalną krytykę w mediach. Prezes Jarosław Kaczyński mógł autorytatywnie zdecydować o wpisaniu kandydata na listę, a rada regionalna listę zatwierdzić. Skoro jednak prezes poddał ją pod głosowanie w Komitecie Politycznym, to wynik tego głosowania musi być wiążący dla partii, bo inaczej rola Komitetu byłaby iluzoryczna. Po takiej decyzji Komitetu Politycznego, która jest dla mnie niezrozumiała, prezes Kaczyński raczej nie miał innego wyjścia.
Być może w krótkiej perspektywie odsunięcie Libickiego uchroni Prawo i Sprawiedliwość przed atakami, które mogłyby się pojawić w kontekście rzekomej współpracy Marcina Libickiego ze służbami PRL, natomiast w dłuższej perspektywie taka decyzja może wpłynąć na znaczące osłabienie PiS. To jest niestety myślenie krótkoterminowe.
Czy Pana zdaniem, patrząc na interes polityczny PiS, lepiej byłoby, gdyby jednak zaakceptowano kandydaturę Marcina Libickiego?
- Znam pana Libickiego od bardzo wielu lat i mam do niego pełne zaufanie. Jest to osoba o nieposzlakowanej opinii i nienagannym życiorysie. Pisałem zresztą o tym wraz z posłem Zbigniewem Dolatą w liście, który kilka dni temu skierowaliśmy do prezesa PiS. Szkoda, że nie zaufano panu Libickiemu. Teraz to jest sprawa honorowa i dla niego, i dla posłów z Poznania. Posłowie Jan Filip Libicki i Jacek Tomczak rezygnują z członkostwa w PiS nie dlatego, że kurczowo trzymają się płaszcza pana Marcina, ale dlatego że są całkowicie przekonani, iż oskarżenia wobec niego są wyssane z palca. Jeszcze raz powtarzam, to są ludzie honoru i inaczej nie mogli postąpić, gdyż sprawa ich osobiście dotyka.
Co decyzja PiS oznacza dla przyszłego kształtu tej formacji politycznej?
- W interesie PiS jest to, by była to partia światopoglądowo szeroka, także ze skrzydłem prawicowo-konserwatywnym. Biorąc pod uwagę dotychczasowe sytuacje, także z poprzedniej kadencji Sejmu, nie widać tu konsekwentnego działania. I gubimy kolejnych wiarygodnych polityków. To sprawia, że w przyszłości wszelkie próby budowania takiego skrzydła mogą zostać uznane za niewiarygodne. Być może komuś w PiS na tym zależy, aby to skrzydło było jak najsłabsze. Ja sam jestem w niekomfortowej sytuacji wobec tego, co się stało. Odchodzą z PiS moi ostatni starzy przyjaciele polityczni, prawdziwi polscy i europejscy konserwatyści.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-04-10
Autor: wa