Po weekendzie w VI lidze piłkarskiej
Treść
Dopiero w III kolejce wiosennej rundy wystąpiły wszystkie podhalańskie drużyny grające w nowosądeckiej VI lidze. Niektóre wcześniejsze mecze z różnych zresztą powodów były przekładane.
Te zespoły, które były gospodarzami spotkań, wygrały swoje mecze, te, które grały na wyjazdach, wszystkie przegrały. Jedno ze spotkań III kolejki było pojedynkiem pomiędzy drużynami z PPPN. Watra Białka Tatrzańska pokonała Turbacz Mszana Dolna 1-0, a bramka padła już w przedłużonym czasie gry. Ten gol wzbudził rozgoryczenie w zespole gości, którzy kwestionowali prawidłowość jego zdobycia. Był to zarazem pojedynek krakowskich trenerów Roberta Ziętary - Watra i Sławomira Świecy - Turbacz. A oto dwugłos tych szkoleniowców o tym spotkaniu.
Robert Ziętara: - Wygraliśmy w najskromniejszych rozmiarach i chociaż punkty zapewniliśmy sobie niemal w ostatniej chwili, uważam, że wygrana nam się należała. Cieszę się, że graliśmy o zwycięstwo konsekwentnie do samego końca. I udało się. W całym spotkaniu stworzyliśmy sobie wystarczająco dużo sytuacji, aby bramki padły dużo wcześniej. Niestety, na razie skuteczność jest naszą piętą achillesową. Zadowolony jestem natomiast z gry obronnej. Wprowadziłem system gry czwórką obrońców i chociaż idea gry na "zero" z tyłu jest oczywiście trudna w realizacji, to na razie sprawdza się. Jestem zadowolony także z postawy młodych zawodników, szczególnie Maćka Kubickiego. Czeka nas jeszcze wiele pracy, jeżeli chodzi o grę ofensywną, ale to wymaga czasu. Najlepiej czynić to w okresie przygotowawczym, niestety, z uwagi na specyfikę pracy na Podhalu nie zawsze jest to możliwe. Okres zimowy to sezon narciarski i wielu zawodników pracuje do późna przy wyciągach lub innych miejscach obsługi ruchu turystycznego. Zatem ich możliwości treningowe w okresach zimowych są ograniczone. Dla mnie to zupełnie nowe doświadczenie, z którym w Krakowie się nie spotkałem.
Sławomir Świeca: - Nie ukrywam, że jestem rozgoryczony decyzją sędziego uznającą bramkę dla gospodarzy. Po pierwsze, zawodnik odgrywający piłkę z numerem 7 (Rafał Kuchta przyp. ZK) był na pozycji spalonej, po drugie, uczynił to już zza końcowej linii. Jak można podjąć taką krzywdzącą decyzję na koniec meczu. Watra oczywiście była lepszą drużyną i bramki mogła zdobyć wcześniej. Muszę przyznać, że gospodarze ładnie wypracowali sobie kilka sytuacji, ale bramek z nich nie zdobyli. Ten gol dający Watrze 3 punkty gospodarzom się nie należał. My też w trakcie spotkania mieliśmy swoje sytuacje i gdyby zawodnicy zachowali w nich "zimną krew", wynik zapewne byłby inny. Niestety, mam w drużynie wielu młodych zawodników i chociaż jestem zadowolony z ich postawy, to brakuje im jeszcze niezbędnego ogrania i tzw. boiskowego cwaniactwa. Chociaż początek rundy mamy zdecydowanie nieudany, to mam nadzieję, a właściwie jestem pewien, że już niedługo Turbacz będzie zdobywał punkty i nasi kibice będą ukontentowani z poczynań zespołu.
Drugą podhalańską drużyną, która zdobyła komplet punktów, był Orkan Raba Wyżna. Wygrana z Sokołem Stary Sącz była bardzo okazała, bo 5-0, a mogła być jeszcze wyższa. Orkan po pechowej porażce z Zawadą gra teraz bardzo efektownie i efektywnie. Chociaż w klubie nikt głośno nie deklaruje chęci awansu, to sytuacja w tabeli dla Orkana jest obiecująca, zatem i gra o najwyższą stawkę nie jest wykluczona. W następnej kolejce Orkan jedzie do Białki Tatrzańskiej i będzie to pojedynek zespołów pretendujących nie tylko do awansu, ale także o pozycję nr 2 na Podhalu po Lubaniu Maniowy.
Trzy pozostałe drużyny Orawa, Jutrzenka i Szaflary doznały porażek na wyjazdach. Orawa przegrała ze Świniarskiem 2-3. Na nic zdały się obserwacje rywali w Szaflarach przez trenera i niektórych zawodników z występu Świniarska. Orawa przegrała, jak zapewnia trener Bogdan Jazowski, na własne życzenie. - Zrobiliśmy naszym rywalom świąteczny prezent - mówi szkoleniowiec Orawy. - Już na początku spotkania popełniliśmy dwa kardynalne błędy, które nasi rywale wykorzystali bezlitośnie. Co prawda kontaktową bramkę zdobyliśmy już chwilę później, ale w kolejnych minutach marnowaliśmy okazje jedna po drugiej. W końcu wprowadzony Maciek Rutkowski doprowadził do wyrównania i wydawało się, że wreszcie mecz ułoży się po naszej myśli. Niestety, w jednej z akcji, gdy piłka uderzona głową przez miejscowego zawodnika wychodziła poza bramkę, jeden z moich graczy zagrał ręką, co spowodowało rzut karny i usuniecie go z boiska. To było za wiele nawet jak na świąteczne uprzejmości i straciliśmy punkty, które były w zasięgu naszych możliwości.
Jutrzenka, która dopiero meczem z Heleną w Nowym Sączu zainaugurowała wiosenną rundę, przegrała 2-1. W roli trenera Jutrzenki debiutował także Janusz Szczepaniak, wiceprezes ZKP Zakopane. - Zaczęliśmy mecz znakomicie. Andrzej Król zdobył dla nas prowadzenie już w 7 minucie. Później sytuacji sam na sam nie wykorzystał Stępień. Co więcej, tuż przed zakończeniem pierwszej części gry Andrzej Król ponownie zdobył gola nieuznanego przez arbitra z "rzekomego spalonego". To była mocno kontrowersyjna decyzja. Po przerwie na skutek kontuzji dwu zawodników i zmęczenia Piotra Ligasa, który naprawdę napracował się w pierwszych 45 minutach, wprowadziłem nowych graczy. Niestety, były to zmiany na gorsze, bo drużyna nagle zaczęła się bronić i oczywiście popełniać błędy. Zakończyło się to utratą dwu bramek. W ostatnich 10 minutach, gdy ponownie zaatakowaliśmy, nie udało się odrobić już straty. Uważam, że szanse na punkty straciliśmy w pierwszej połowie, raz przez niewykorzystane okazje dwa, bo nie uznano nam prawidło zdobytej bramki.
LKS Szaflary przegrały w Zagórzanach z Modułem 0-2. - Pojechaliśmy na ten mecz w mocno eksperymentalnym składzie - mówi kierownik drużyny Dariusz Budz. - Trudno w takich okolicznościach było liczyć na korzystny wynik. Do przerwy graliśmy przyzwoicie, po zmianie stron dominacja gospodarzy była bezdyskusyjna i ich wygrana zasłużona.
Tekst i fot. (ZK), "Dziennik Polski" 2007-04-11
Autor: ea