Polityka pcha się drzwiami i oknami...
Treść
Dokładnie 15 września zaczęło się obniżanie poziomu wody w Jeziorze Czorsztyńskim. Ubytek nie jest jeszcze zbyt widoczny ani brzeg zbyt odsłonięty. Po trzech miesiącach jednak lustro wody obniży się do poziomu 514 m n.p.m., czyli o ok. 17 metrów (w stosunku do normalnego napełnienia). Zupełnie zmieni się linia brzegowa, wyłonią się pozostałości Starych Maniów. Taką operację - zgodnie z założeniami projektowymi - trzeba przeprowadzać raz na dziesięć lat. W historii czorsztyńskiej zapory będzie to pierwszy kontrolowany upust ze zbiornika mieszczącego w normalnych warunkach 168 milionów metrów sześciennych wody. Planowane obniżanie lustra zmusiło do zakończenia sezonu żeglarskiego na jeziorze wyjątkowo wcześnie, bo przed 1 września. Gdyby nie intensywne opady z początkiem miesiąca, wody spłynęłoby znacznie więcej. To przykład, jak bardzo tempo przewidzianej na 3 miesiące operacji uzależnione jest od aury. - Nawet przy spuszczeniu do poziomu 514 metrów głębokość przy zaporze i tak będzie wynosiła ok. 30 metrów - uspokaja inż. Leszek Bajorek, dyrektor Wydziału Utrzymania w Zespole Elektrowni Wodnych Niedzica SA. Elektrownia wodna więc nie stanie - nawet przy minimalnym przepływie możliwa jest praca hydrozespołów, czyli olbrzymich turbin połączonych z generatorami. Cel wielkiego spuszczania wody z jeziora to przegląd techniczny największej w kraju zapory ziemnej, głównie umożliwienie dostępu do dwóch sztolni wlotowych. Są to "aorty" ułożone z wielkich kręgów betonowych, ok. 70 metrów długości każda, od wlotu do wieży zamknięć znajdującej się w środku zapory. Do sprawdzenia stanu sztolni wylotowych, po drugiej stronie zapory, wystarczy spuścić zasuwę w wieży zamknięć i same się opróżnią. Takie zamknięcie i kontrolę wykonuje się co roku. Przy wyrównanym ciśnieniu, jakie tam panuje, nie są one jednak tak narażone na zniszczenia, jak sztolnie wlotowe, do których wejście znajduje się głęboko pod taflą, a pełnią rolę jakby rury ciśnień. Trzeba je sprawdzać raz na dziesięć lat, nawet, gdyby aparatura kontrolno-pomiarowa nie sygnalizowała uszkodzeń. Przeglądowi będzie podlegał stan betonów i krat. Obniżenie poziomu wody pozwoli też na przegląd obwałowań we Frydmanie i w Dębnie oraz ubezpieczeń wzgórz zamkowych. Woda i mróz powodują bowiem korozje betonu, zwłaszcza w miejscach poddanych wahaniom lustra. Przy okazji zaplanowano oczyszczenie fragmentów czaszy zbiornika z tego, co naniosły powodzie, czyli głównie z zanieczyszczeń stałych, konarów i korzeni. W ramach oczyszczania możliwy będzie pobór pewnych ilości materiału żwirowego. Zima nie jest co prawda najlepszą porą na podobne roboty, ale w sztolniach wlotowych nikt nie zamarznie - ponieważ zachowują się one jak piwnica, panuje tam mniej więcej stała temperatura 7-8 stopni. O tym, by lustra wody nie obniżać latem, decydowały oczywiście względy turystyczne, ale nie tylko one. Nie można bowiem wyłączać sztolni, kiedy w lipcu-sierpniu najczęściej zdarzają się na Podhalu powodzie i zbiornik musi pełnić swoją retencyjną rolę. W jesieni natomiast dopływy są najmniejsze. Spuszczanie przebiega wtedy szybciej. Odbudowywanie stanu zbiornika - jeśli nie wystąpią anomalie pogodowe, które zakłócą ten proces - potrwa prawdopodobnie do kwietnia. Na remont i oczyszczanie Zespół Elektrowni Wodnych zarezerwował - we własnym budżecie - kilkaset tysięcy złotych. I liczy, że nie zdarzą się żadne niespodzianki. (ASZ) "Dziennik Polski" 2007-09-24
Autor: wa