Powstanie szczawnickie
Treść
W 62. rocznicę wspominamy
Przy okazji 62.rocznicy powstania szczawnickiego chciałbym przypomnieć jeden z nielicznych epizodów akcji "Burza", jaki rozegrał się na terenie Szczawnicy i Krościenka w czasie II wojny światowej.
Rano 27 lipca 1944 r. rozkaz do wykonania akcji "Burza", regionalnie zwanej powstaniem szczawnickim, przywiózł na motorze komendantowi placówki Armii Krajowej Szczawnica por. Adamowi Czartoryskiemu, ps. "Szpak" inspektor Inspektoratu AK "Niwa" Nowy Sącz mjr Adam Stabrawa, ps. "Borowy". "Szpak" dzień później rozpoczął działania od zbuntowania kursantów szkoły policyjnej, zakwaterowanych w willi "Renata". Jego rozkaz wykonał inż. Emil Chramiec, który w szkole policyjnej miał kolegę z lat gimnazjalnych, Czesława Rajskiego. Ponadto byli tam jeszcze m.in. Sas, Czesław Buchta, Zbigniew Garycki; w sumie 46 kursantów. Niektórzy z nich współpracowali z polskim podziemiem. Kursanci to funkcjonariusze granatowej policji, pozbierani z poszczególnych posterunków rejonu Podkarpacia na przeszkolenie do walki z partyzantką. Za namową Emila Chramca kursanci zbuntowali się, w czym pomocne były okrzyki Stanisława Błażusiaka, ps. "Pik", że są otoczeni przez silny oddział partyzancki AK, a ich dom jest podminowany. Wówczas zastrzelili komendanta szkoły i instruktora, a trzeci Niemiec został ranny i uciekł. Kursantów - po zaprzysiężeniu przez "Szpaka" - uprowadzili do obozu AK kpt. Juliana Zapały, ps. "Lampart", w Gorcach: Adam Pruchnicki, ps. "Tarzan", bracia Mańkowscy: "Iglica" i "Szczerbina", Stanisław Majerczak, ps. "Rikitiki", a pogubioną przed niemiecką obławą w czasie ucieczki broń i oporządzenie wojskowe dostarczył niżej podpisany (ps. "Juhas") wraz z bratem Józefem, biorący udział w przerzucie kursantów.
W Szczawnicy w tym czasie zginął Józef Zachwieja, ps. "Kozak", zastrzelony przez przybyłą żandarmerię niemiecką, który nie wycofał się na czas spod willi "Renata". Niemcy aresztowali ok. 80 mieszkańców Szczawnicy. Groziło im rozstrzelanie za współudział w buncie kursantów. Zeznawała żona "Szpaka" - Jadwiga Czartoryska, ps. "Tuja", i odratowany Niemiec z "Renaty", który potwierdził, że sami kursanci zastrzelili Niemców, co uchroniło aresztowanych od rozstrzelania i pacyfikacji Szczawnicy.
Szczególną rolę w tzw. powstaniu szczawnickim odegrali: por. A. Czartoryski "Szpak", inż. Emil Chramiec, Stanisław Błażusiak "Pik", Jan Węglarz "Gałązka", Henryk Zachwieja "Mały", Adam Pruchnicki "Tarzan", Zygmunt Mańkowski "Iglica", Wacław Mańkowski "Szczerbina", Franciszek Ciesielka "Karo", Jerzy Polaczyk "Grab", Władysław Czaja i Wojciech Pawlus "Turnia", zakonspirowany wywiadowca AK pełniący funkcję kom. granatowej policji w Szczawnicy.
Przebywałem wtedy na bacówce z bratem Józefem w górach, na Stajkowej nad Krościenkiem. Nad ranem przyszli do nas Stanisław Majerczak "Rikitiki" i Staszek "Sarna" NN, którzy powiedzieli nam, że na tym terenie rozpoczyna się akcja "Burza" i abyśmy byli przygotowani na niebezpieczne wydarzenia, po czym odeszli. Wczesnym rankiem 28 lipca 1944 r. w Krościenku komendant placówki AK pchor. Eugeniusz Czeremszyński, ps. "Cis", i mgr Aleksander Czerwiński, ps. "Nowina", zmobilizowali na polanie pod Księżym Lasem konspiratorów z AK z Krościenka. Oczekiwali tam do wieczora na zrzuty broni z samolotów alianckich, które nie nadleciały, ponieważ akcja "Burza", zgodnie z później otrzymanym rozkazem z dowództwa, nie obejmowała Inspektoratu "Niwa" Nowy Sącz, do którego należało Krościenko i Szczawnica.
W krościeńskim kościółku rano odbyło się nabożeństwo z okazji zakończenia wojny, w czasie którego śpiewano zakazane przez Niemców pieśni "Boże coś Polskę" i "Te Deum Laudamus". Ludność oczekiwała nadejścia "leśnego wojska", które jednak nie nadeszło. Wieczorem na bacówce w górach został zastrzelony przez niemiecką obławę, podążającą za uprowadzonymi kursantami, Józef Koterba. W stronę naszej bacówki leciały serie pocisków, wystrzeliwane przez obławę i niemieckich żołnierzy z punktu obserwacji lotniczej Luftwaffe nad Krościenkiem, ale jej nie dosięgły. Obława niemiecka zabrała z sobą Jana Koterbę, brata zastrzelonego Józefa, i w związku z zapadającym zmrokiem zaniechała dalszej pogoni.
W Krościenku szczególną rolę odegrali: kom. pchor. E. Czeremszyński "Cis", mgr A. Czerwiński "Nowina", ks. proboszcz Jan Bączyński, bracia Kacwinowie, Głucowie, Mikołajczyki, Jan Senkowski, Stanisław Koterba, Jan Majerczak, pracownik poczty, i Tosia Gawłowska (naczelnik poczty), która w nocy z 27 na 28 lipca 1944 r. podsłuchała rozmowy dowódców dużych jednostek niemieckich w Nowym Sączu z dowódcami Grenzschutzu i gestapo w Szczawnicy o mającym wybuchnąć ogólnopolskim powstaniu. Treść rozmów natychmiast przekazała komendantowi placówki AK "Cisowi". Dużą przysługę oddali też woźny gminy Józef Dyda oraz Maria i Roman Plewa, którzy ostrzegli ks. J. Bączyńskiego, że z Zakopanego jedzie do Krościenka po niego gestapo. Ksiądz uciekł z plebanii i potem ukrywał się aż do końca wojny.
Po tych wydarzeniach Szczawnica była pod silną obserwacją gestapo, a do Krościenka Niemcy przysłali karną kompanię SS, która miała "sprawować pieczę" nad Szczawnicą, Krościenkiem, Tylmanową i Ochotnicą oraz pobliskimi przysiółkami. W dniach 22-25 stycznia 1945 r. karna kompania opuściła Krościenko przed nadchodzącym frontem wschodnim, pozostawiając za sobą obronne bunkry w Krościenku i płacz sierot w Ochotnicy Dolnej po tzw. krwawej wigilii w grudniu 1944 r.
JAN MARIA KACWIN,
obecny przewodniczący
Światowego Związku Żołnierzy AK w Nowym Targu
110. rocznicę działalności świętowała Ochotnicza Straż Pożarna w Maniowach. Uroczystość rozpoczęła się od mszy św. odprawionej w kościele parafialnym pod wezwaniem Świętego Mikołaja, po której odbyła się defilada pododdziałów i koncert orkiestry dętej.
Jednostka OSP w Maniowach skupia około 60 osób. Obecnie jej komendantem jest Kazimierz Janczy, a prezesem Franciszek Jarząbek. Jednostka powstała w 1896 roku z inicjatywy Tadeusza Szewczyka, ówczesnego sekretarza gminy, przy współudziale wójta Macieja Makowskiego. Pierwszym komendantem jednostki został Filip Sukiennik. Początkowo do OSP w Maniowach należało zaledwie osiem osób, kilkanaście lat później oddział bojowy liczył już 12 członków. Obecnie jest ich około 60. Przy jednostce działa orkiestra dęta, której kapelmistrzem jest od wielu lat Stanisław Wojtaszek. OSP w Maniowach jest nowoczesną jednostką. Posiada dużą, reprezentacyjną remizę służącą strażakom, ale też mieszkańcom wsi. We wrześniu 2005 roku OSP została włączona do krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego. Jednostka została także podłączona do systemu selektywnego wywołania, co oznacza, że w przypadku zagrożenia pożarowego jest wzywana specjalnym sygnałem przez jednostkę PSP z Nowego Targu.
Obchody jubileuszu 110-lecia działalności jednostki OSP w Maniowach uświetnili swoją obecnością m.in.: zastępca wójta Lech Janczy, zastępca komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Targu kpt. Mariusz Łaciak, prezes Zarządu Powiatowego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych Mieczysław Olcoń oraz nadbrygadier Piotr Świeczkowski.
(TEZ)
"Dziennik Polski" 2006-07-28
Autor: ea