Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Protestujemy do skutku!

Treść

Związkowcy i byli pracownicy likwidowanego - uchwałą Sejmiku Województwa Małopolskiego) - Dziecięcego Szpitala Uzdrowiskowo-Rehabilitacyjnego Rodziny Kolejowej im. Aleksandry Piłsudskiej w Rabce-Zdroju zamierzają protestować dzisiaj pod Urzędem Marszałkowskim w Krakowie. Zapowiadają protest - aż do skutku.

Wczoraj, korzystając z obecności władz wojewódzkich, manifestowali pod nowotarskim szpitalem. - Nadal domagamy się odwołania uchwały sejmiku. Czujemy się oszukani przez marszałka. To on chce nas zostawić na bruku! - wyjaśniała wczoraj w imieniu protestujących Beata Stolarczyk, prezeska związków zawodowych kolei w likwidowanym sanatorium. - To w końcu zadaniem Urzędu Marszałkowskiego, jako organu prowadzącego, było kontrolowanie na bieżąco wydatków placówki. Zapewniła, że tym razem protestujący nie ruszą się spod Urzędu Marszałkowskiego. - Gotowi jesteśmy tam tkwić kilka dni i nocy!

Związkowcy i byli pracownicy protestują już od kilku dni. W środę podzielili się na dwie grupy: jedna pojechała do Warszawy wraz z przedstawicielem eurodeputowanego Bogusława Sonika, druga - do Krakowa. W podwawelskim grodzie rabczanie spotkali się z wojewodą Witoldem Kochanem, który obiecał im, iż przyjrzy się sprawie. Protestowali też pod Urzędem Marszałkowskim Województwa Małopolskiego. - Protestujących wylegitymowała policja, a wicemarszałek nie zechciał się z nimi spotkać! - mówi Beata Stolarczyk.

W stolicy protestujący byli na spotkaniu w Ministerstwie Zdrowia, rozmawiali też z posłanką Elżbietą Radziszewską, absolwentką uczelni medycznej.

- Tam dowiedzieliśmy się, że to decyzja organu założycielskiego. Jeśli placówka należałaby do Skarbu Państwa - nie byłoby problemu. Dlatego w piątek zaczynamy protest w Krakowie - wyjaśniała Beata Stolarczyk. Będąc w Warszawie związkowcy rozmawiali też z prezesem Federacji Związków Zawodowych Kolei Jerzym Kędzierskim. - Wyjaśnił nam, iż federacja od kilku lat prowadziła rozmowy z Urzędem Marszałkowskim, a w 2004 przeznaczyła nawet pieniądze na montaż wind. Była gotowa przekazać wpływy z czynszu na modernizację obiektu. A przecież wszystkie placówki lecznicze mają czas na dostosowanie się do nowych wymagań sanepidu do 2010 roku. Prezes Kędzierski podkreślił też, że umowa na wynajem budynków była podpisana aż do 2014 roku. Zapewnił nas, że decyzja organu prowadzącego o likwidacji sanatorium go zaskoczyła, dlatego nie było innego wyjścia, jak wystawić budynek na sprzedaż. Federacji nie stać na utrzymanie tak dużego obiektu ani na dostosowanie go do nowych wymagań sanitarnych. Wszystko więc zależy od Urzędu Marszałkowskiego.

(BES)

"Dziennik Polski" 2006-01-13

Autor: ab