Przeciwnicy lustracji decydują o jej legalności
Treść
Trybunał Konstytucyjny, nie zgadzając się na wyłączenie z udziału w rozprawie decydującej o konstytucyjności ustawy lustracyjnej sędziów, którym zarzuca się stronniczość, dał przykład lekceważenia i upolityczniania prawa Przeciwnicy lustracji decydują o jej legalności Troje sędziów: Jerzy Stępień, Marek Markiewicz i Ewa Łętowska - członków Trybunału Konstytucyjnego, który miał wczoraj rozstrzygnąć o konstytucyjności ustawy o udostępnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa komunistycznego, zwanej też nową ustawą lustracyjną, w przeszłości dało się poznać jako zagorzali przeciwnicy lustracji. Reprezentujący ustawodawcę poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS) oraz wiceprokurator generalny Przemysław Piątek złożyli wniosek o wyłączenie tych sędziów ze składu orzekającego. I choć wydawałoby się to oczywiste, że takie osoby powinny zostać wyłączone z orzekania w tej sprawie - Trybunał wniosek odrzucił. Prezydent Lech Kaczyński zapowiedział, że jeśli Trybunał uchyli ustawę lustracyjną, to PiS doprowadzi do całkowitego otwarcia archiwów SB. Trybunał Konstytucyjny rozpoczął wczoraj - na wniosek SLD - badanie konstytucyjności nowej ustawy lustracyjnej. Trybunał może - na co liczą postkomuniści - uchylić zaskarżone przepisy. Według SLD, nowa ustawa lustracyjna w 42 punktach "w sposób karygodny" narusza Konstytucję i międzynarodowe konwencje. Sprzeciw postkomunistów budzi też 10-letni zakaz publikowania w mediach dla "kłamcy lustracyjnego oraz tego, kto nie złoży oświadczenia". Ustawę kwestionuje również rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski, który uważa, że obowiązek lustracji wobec dziennikarzy i naukowców "godzi w wolność słowa i wolność nauki" (sic!). RPO obawia się ponadto, iż na listę agentów trafią osoby, które wcale nie współpracowały. Sędziowie TK zadecydowali jednak o rozdzieleniu obu skarg i w pierwszym terminie zbadaniu wyłącznie wniosku złożonego przez SLD. Jeśli Trybunał uzna skargę postkomunistów za słuszną, wówczas może uchylić zapisy ustawy lustracyjnej, a to zaowocowałoby m.in. zablokowaniem publikacji przez IPN list agentów i współpracowników SB. - Jeżeli Trybunał Konstytucyjny orzeknie, iż ustawa lustracyjna jest sprzeczna z Konstytucją, to nie będzie innego wyjścia, jak otwarcie archiwów IPN - zapowiedział prezydent Lech Kaczyński. Niemal całkowite otwarcie archiwów SB przewidywała ustawa o udostępnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa komunistycznego w wersji, jaka jesienią ubiegłego roku została przyjęta przez Sejm. Kolejne poprawki przygotowane i zgłoszone przez prezydenta pod wpływem środowisk niechętnych powszechnemu dostępowi do esbeckich archiwów znacznie lustrację ograniczyły. Sam prezydent wczoraj przyznał, że był przeciwny całkowitemu otwarciu archiwów, uważając to za rozwiązanie "brutalne", jednak w przypadku negatywnej dla lustracji decyzji Trybunału Konstytucyjnego będzie to jedyne możliwe rozwiązanie. - Stwierdzenie niekonstytucyjności ustawy lustracyjnej mogłoby oznaczać zahamowanie lustracji, a PiS jest zdeterminowane, aby w Polsce była lustracja - uważa poseł Jolanta Szczypińska (PiS). Potwierdziła deklaracje prezydenta, zapowiadając, że jeśli Trybunał Konstytucyjny uzna lustrację za sprzeczną z Konstytucją, wówczas Prawo i Sprawiedliwość złoży projekt nowej ustawy przewidujący całkowite otwarcie archiwów IPN, z wyjątkiem informacji dotyczących życia prywatnego. Na uchylenie ustawy lustracyjnej liczą postkomuniści i środowiska przeciwne jawności życia publicznego w Polsce. Jeszcze wczoraj przedpołudniem mieli nadzieję na uzyskanie korzystnego dla nich wyroku. W Trybunale Konstytucyjnym zasiada bowiem czworo sędziów, którzy wcześniej dali się poznać ze swojego wyjątkowo krytycznego stosunku do lustracji. Sędzia Mirosław Wyrzykowski jest członkiem Rady Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, która skrytykowała nową lustrację, prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień przed kilkoma miesiącami w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" uznał szerokie otwarcie archiwów IPN za "niedopuszczalne". Sędzia Marek Markiewicz w latach 90. pełniąc funkcję parlamentarzysty, sprzeciwiał się ówczesnemu projektowi lustracji, kuriozalnie porównując ją z ustawami norymberskimi, zaś sędzia Ewa Łętowska w 1992 r. podpisała list otwarty przeciwko lustracji. - Ci posłowie wypowiadali się już wcześniej przeciwko lustracji, nie są więc bezstronni - argumentował poseł Arkadiusz Mularczyk, który jednocześnie złożył wniosek o wyłączenie Jerzego Stępnia, Ewy Łętowskiej i Marka Markiewicza ze składu trybunału orzekającego o legalności ustawy lustracyjnej. Poseł wniósł również o odroczenie rozprawy i wystąpienie do Rady Wydziału Prawa UW, która skrytykowała nową lustrację, z zapytaniem, czy sędzia Trybunału Mirosław Wyrzykowski będący członkiem rady brał udział w wydaniu tej uchwały. - Proszę nie dorabiać ideologii, że to działanie na zwłokę. Gdyby któryś z członków TK w przeszłości chwalił lustrację, to tak samo powstałaby wątpliwość co do jego bezstronności - tłumaczył dziennikarzom Mularczyk w przerwie obrad. Identycznego zdania był również wiceprokurator generalny Przemysław Piątek, który wskazał na ewidentny brak bezstronności wskazanych przez Mularczyka sędziów. Jak podkreślał przedstawiciel Ministerstwa Sprawiedliwości - według prawa wystarczy już samo prawdopodobieństwo, że jakiś fakt z przeszłości sędziego może wywołać wątpliwości co do jego bezstronności, aby go wyłączyć. Co ciekawe, obecny w Trybunale Konstytucyjnym rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski, który również skarży ustawę lustracyjną, podzielił pogląd, iż zarówno wypowiedzi za, jak i przeciw lustracji wśród sędziów TK uprawniałyby do złożenia wniosku o ich wyłączenie wobec "subiektywnych wątpliwości co do ich bezstronności". Równi i równiejsi... Przeciwko wyłączeniu sędziów z udziału w pracach Trybunału Konstytucyjnego nad ustawą lustracyjną opowiedział się tylko reprezentujący SLD poseł Ryszard Kalisz. I to właśnie do jego wniosku przychylił się Trybunał Konstytucyjny, odmawiając wprowadzenia zmian w składzie sędziowskim i odsunięcia sędziów od dalszego orzekania w tej sprawie (sic!). Ponadto Trybunał nie zgodził się na wystąpienie do Rady Wydziału Prawa UW, by ustalić, czy sędzia Wyrzykowski brał udział w posiedzeniu rady, na którym przyjęto tzw. uchwałę antylustracyjną. Sędziowie TK zadowolili się oświadczeniem swojego kolegi, który zapewnił, iż "był na tej radzie wydziału, ale nie uczestniczył w przygotowywaniu uchwały". - Oświadczenie sędziego Trybunału Konstytucyjnego jest dla Trybunału wystarczające - zapewnił sędzia Janusz Niemcewicz. Co do wniosku o wyłączenie ze składu sędziego Stępnia, TK pozostawił go bez rozpoznania, jako spóźniony, bo dotyczący jego wypowiedzi prasowej dla "Naszego Dziennika" ze stycznia bieżącego roku. Po południu Trybunał Konstytucyjny rozpoczął merytoryczne badanie zgodności ustawy lustracyjnej z Konstytucją. Strony przekonują - Cała nowa ustawa lustracyjna jest sprzeczna z Konstytucją i międzynarodowymi konwencjami - mówił Ryszard Kalisz. Według niego, ustawa przyjmuje, że w Polsce od 1997 roku nie było lustracji, a osoby publiczne muszą jeszcze raz składać oświadczenia lustracyjne. W jego opinii, niekonstytucyjna jest podległość biura lustracyjnego IPN ministrowi sprawiedliwości. Arkadiusz Mularczyk, który bronił ustawy lustracyjnej, zaznaczył, że jej największą wartością jest jawność informacji o przeszłości osób pełniących funkcje publiczne. - Zakres lustracji jest szeroki, ale obejmuje on funkcje, które mają wpływ na życie publiczne. Dziennikarze musza być transparentni, jeśli chcą być autorytetami i wpływać na opinię publiczną - argumentował. Z kolei Piątek, uzasadniając konieczność przeprowadzenia lustracji, mówił, że w ustawie chodzi o to, by żadne zdarzenia z przeszłości osób publicznych nie miały wpływu na ich dzisiejsze działania. Wczoraj Trybunał wysłuchał jedynie stanowisk strony skarżącej. Dziś TK przejdzie do fazy pytań. Nie wiadomo jeszcze, kiedy ogłosi wyrok. Wojciech Wybranowski, "Nasz Dziennik" 2007-05-10
Autor: ea