Przesunięte negocjacje
Treść
W nowotarskim szpitalu - tryb awaryjny - Apeluję, aby rada przyjęła, że nie ma podstaw do zwolnień za strajk. To byłoby haniebne nawet w czasach PRL-u - uświadamiał kolegom samorządowcom radny Jan Antoł podczas poniedziałkowej sesji Rady Powiatu Nowotarskiego. Jego apel nagrodziły głośne brawa. - Jeżeli chcemy ratować szpital, musimy przyjąć zasadę, że wszystkie zwolnienia dyscyplinarne zostaną anulowane. Strajk się tli. Musimy temu zapobiec, bo stracimy naszą rację bytu jako radni - dodał. Właśnie w tej sprawie wczoraj przed południem zasiedli do rozmów starostowie, przedstawiciele dyrekcji szpitala i Komitetu Strajkowego. Z powodu przyjazdu do Nowego Targu marszałka województwa spotkanie zostało jednak przerwane i przesunięte na godziny popołudniowe. W międzyczasie doszło do spotkania dyrekcji ze związkami zawodowymi. Liczba lekarzy pozostających na zwolnieniach chorobowych (około 40) nie uległa zmianie, ale - według rozeznania władz starostwa - wyższy personel przedłuża czas "chorobowego". W szpitalu przebywało 217 pacjentów, z tego 53 w stanie ciężkim. Decyzje w sprawie przekazania obsługi Szpitalnego Oddziału Ratunkowego podmiotowi zewnętrznemu jeszcze nie zapadły. W Nowym Targu stacjonowała już natomiast użyczona przez zakopiański SPZOZ karetka W. Druga karetka W została przesunięta z Rabki-Zdroju do Szczawnicy. Karetki ze Szczawnicy i Sromowiec służą teraz jako transportowe. Nowy Targ i Rabka mają też - według planu - karetki R. W Jabłonce czeka karetka W. Pojedynczą obsadę lekarską na oddziałach przeżywających największe trudności zaczęli zasilać pojedynczy lekarze ściągnięci z zewnątrz. Kolejne zarządzenia dyrekcji opisały rotację służb medycznych w szpitalu. Zaczyna ona przypominać karuzelę. Lekarz z Krakowa do godz. 14.30 dyżurował w ambulatorium internistycznym, potem poszedł na oddział kardiologiczny. Po południu do ambulatorium chirurgicznego miał schodzić lekarz z interny, a oddziałem wewnętrznym opiekował się wtedy kardiolog. Schodzenie do ambulatorium internistycznego było z kolei obowiązkiem lekarza z oddziału urazowo-ortopedycznego, ten zaś oddział pod jego nieobecność "zabezpieczał" chirurg. Pozostałe oddziały nie przyjmowały nowych pacjentów. Dla ościennych placówek problemy nowotarskiego szpitala to okazja do poprawienia swojego bilansu odpłatnością za ponadkontraktową usługę. Dlatego chętnie przejmują one pacjentów i użyczają karetek. Odsyłanie chorych jeszcze bardziej pogarsza fatalną sytuację "subregionalnej" i źle rokuje przyszłorocznemu kontraktowi. Każdy dzień działa na niekorzyść szpitala. Komitet strajkowy wielokrotnie pytał, czy warto narażać byt potężnej placówki dla jednej osoby (mając na myśli dyr. Cecylię Mąkę) - pani dyrektor z kolei pyta o sens kruszenia kopii z powodu kilku osób działających, jej zdaniem, na szkodę szpitala. Radni powiatowi i miejscy oraz samorządowcy pytają w imieniu mieszkańców o bezpieczeństwo zdrowotne, o los ofiar wypadków, pacjentów z zawałem, krwotokiem, perforacją wrzodu, złamaną nogą, żebrem wbitym w płuco itd. Uprzedzają, że z bezpieczeństwem ludzi igrać nie wolno, a cierpliwość społeczeństwa też ma swoje granice. (ASZ), "Dziennik Polski", 2006-09-14
Autor: ea