Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przyjaźń przetrwała prawie 70 lat!

Treść

Nowy Targ i nowotarżanie na starej fotografii

Pochodzili z różnych stron Polski. Połączyła ich wspólna nauka w czasie niemieckiej okupacji w stolicy Podhala. Po wojnie rozjechali się po kraju. Po ponad 20 latach spotkali się na pogrzebie jednego z kolegów. To wówczas postanowili organizować zjazdy. Początkowo, co dwa lata, potem rokrocznie, a od kilku lat - co pół roku.



- Rozstaliśmy się w 1941 roku, w tym roku mija już 66 lat... - mówi pani prof. Władysława Fudalewicz-Niemczyk, twórczyni katedry zoologii i ekologii na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem jej kontynuatorka na odłączonej od uniwersytetu w 1953 roku Akademii Rolniczej, była prodziekan i rektor uczelni. - W czasie okupacji mieliśmy okazję stworzyć własne środowisko intelektualne młodzieży, złożone zarówno z tej uczęszczającej przed wojną do gimnazjum w Nowym Targu, jak i tej, która do nas się przyłączyła - wyjaśnia z kolei Henryk Buszko, światowej sławy architekt SARP, urodzony we Lwowie, wychowany na Podhalu, wykształcony w Krakowie, a z wyboru Ślązak - jak sam mówi o sobie. - Wiele lat po wojnie spotkaliśmy się na pogrzebie naszego bardzo zdolnego kolegi i przyjaciela Edmunda Szeligiewicza. Doszliśmy do wniosku, że zorganizujemy spotkanie. Inicjatorką była profesor Władysława Fudalewicz-Niemczyk. Pierwsze spotkanie odbyło się w 1969 roku, dwa lata po pogrzebie, w Szaflarach. Dosłownie w ostatniej chwili skontaktowaliśmy się z naszym nauczycielem Piusem Jabłońskim i pojechaliśmy po niego do Jabłonki! Tak to się zaczęło.... Zjazdy były najpierw sporadyczne. Potem doszliśmy do wniosku, że jak mają być systematyczne, trzeba ustalić harmonogram - wspomina pan Henryk, a pani Władysława, zajmująca się stroną kronikarską spotkań dodaje, że początkowo odbywały się co dwa lata, jednak szybko zmieniono ich częstotliwość na raz do roku. - Od 1996 roku spotykamy się dwukrotnie w ciągu roku. W zjazdy zaangażowały się całe rodziny, dołączyli i koledzy spoza ścisłego grona przyjaciół z czasów okupacji. - Tak dołączyła np. moja żona czy Bronek Gal - mówi Henryk Buszko. - Do naszego rocznika po mężu "dopisała się" też Alicja Pustówka i jej koleżanka ze szkoły Teresa Nawrocka - dodaje pani Władysława.

Spotkania początkowo odbywały się w różnych miejscach Polski. Kilka razy spotkali się w Szaflarach, w Sidzinie, Zawoi, Ludźmierzu, Jaworkach, na nowotarskich Oleksówkach, a nawet w Ustroniu i Radziszowie. Od czerwca 1998 roku bazą stał się Czorsztyn, gdzie mieszkają byli studenci pani Władysławy. Zjazdy to jednak nie tylko czas na wspominania, ale i poważne dysputy. - Filozofujemy! Umysły mamy nadal kreatywne - mówią o sobie. I rzeczywiście, każde spotkanie ma inny temat wiodący. Przygotowuje go Leszek Franta, z wykształcenia architekt, z zamiłowania filozof. - Zajmowaliśmy się już takimi tematami, jak np.: dlaczego się spotykamy i co nas tak naprawdę do tego motywuje, jak uzdrowić ojczyznę, systemem dwupartyjnym, dyskutowaliśmy i na temat wielkiego wybuchu...

Trzydniowe zjazdy to też i czas rozrywki. - Zwykle program wycieczek ustala Gapcio (Adam Leśniak), który jest przewodnikiem. Zwiedzamy zamki, Pieniny, Orawę. Jeździmy na Słowację, byliśmy w Czerwonym Klasztorze i w wąwozie Homole, w Wadowicach - do naszej grupy należał już nieżyjący ks. Stanisław Kwak, byliśmy i we dworze w Stryszawie. Gdy nasz zjazd odbywał się w Sidzinie, Gapcio zaprowadził nas na halę Malinową i poczęstował... malinówką własnej produkcji, a jego nalewki są wyśmienite. To jednak inna historia... To tam na tej polanie w czasie okupacji był obóz AK, a Gapcio należał do AK. Teraz jest tam symboliczna nekropolia, która powstała dzięki niemu. Każdy z żołnierzy ma swoją tabliczkę... Co roku na Polanie Malinowej 17 września odprawiana jest uroczysta msza święta.

Do grona przyjaciół należy wiele osób. Prócz Henryka Buszki i Władysławy Fudalewicz-Niemczyk jest Stefania Kotlarczyk z domu Koczur, szwagierka Mieczysława Kotlarczyka ze słynnego Teatru Rapsodycznego! - Stenia wszystkim się zajmuje, robi rozliczenia, to niesłychanie ważna osoba w naszym gronie, a przy tym wielka osobowość! Jej tata był fantastycznym matematykiem - mówi pani Władysława. Pani Stefania to jednak osoba bardzo skromna i o sobie mówi niewiele. - Jestem emerytowaną nauczycielką fizyki i chemii, byłam dyrektorką szkoły podstawowej, a mieszkam w Maniówce, koło Opoczna. Wyjaśnia, że do Nowego Targu trafiła przypadkiem, jej tata jako przedwojenny nauczyciel do stolicy Podhala zjechał tu aż znad morza! W grupie jest i Eleonora Osińska, rodowita nowotarżanka. W rodzinne strony powróciła już na emeryturę. Należy do niej Adam Leśniak, były żołnierz AK o pseudonimie Puchacz, przez lata kierownik Państwowego Domu Wczasów Dziecięcych w Sidzinie. W grupie są też: Irena Jaskier z domu Bąkowska, lekarz pediatra od 30 lat zamieszkała w Zduńskiej Woli i Mieczysław Nenko, architekt, w którego rodzinie ten zawód jest kontynuowany od pokoleń. Należy też do grupy małżeństwo Frantów - Danuta i Aleksander, zwany Leszkiem wśród przyjaciół - oraz Alicja Pustówka i Teresa Nawrocka. Więcej o tej wyjątkowej grupie przyjaciół już za tydzień.

Tekst i fot.

BEATA SZKARADZIńSKA

Autor: ea