Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Święta zwiastunem wiosny

Treść

Na Babiej Górze jest III stopień zagrożenia lawinowego, jednak całkowicie wyklucza się możliwość samoczynnego zejścia lawiny. Szlaki w ubiegłym tygodniu doskonale przetarte, zostały ponownie zakryte średnio 10-centymetrową warstwą śniegu.


Przy schronisku na Markowych Szczawiach pokrywa śnieżna osiągnęła wczoraj 2 metry 10 centymetrów. Śnieg jest z gatunku puchu, widoczność od samego rana była bardzo ograniczona, a warunki na szlakach trudne. - W piątek nie było nikogo w schronisku na Markowych Szczawinach, w sobotę odwiedziło go 20 osób, a w niedzielę jedynie 15 turystów - mówił Maciej Mażul, pracownik Babiogórskiego Parku Narodowego i przewodnik beskidzki. Podobnie wyglądał i ubiegły weekend. W sobotę i niedzielę, gdy warunki były bardzo trudne, do schroniska dotarło jedynie około 20 osób. Szły one jednak bardzo długo. Trasę, którą zazwyczaj pokonuje się w dwie godziny, przeszły w dziesięć godzin! Teraz z kolei dodatkowym zagrożeniem jest bardzo śliska powierzchnia na częściowo pokrytych puchem śnieżnym szlakach. - Z piątku na sobotę spadł deszcz. Sprawił, że ścieżki pokryły się lodem, który teraz został przykryty niewielką warstwą śniegu. Jest to szczególnie niebezpieczne, gdy teraz go nie widać - mówi Maciej Mażul. - Nie polecam wyjść w góry. Mogą w nie wyjść jedynie bardzo wytrawni turyści. Wszystkich natomiast ostrzegam: należy pamiętać, że warunki w górach mogą się w każdej chwili zmienić. Tuż przed wyjściem należy więc o tym kogoś powiadomić, tak samo należy to uczynić już po przyjściu do schroniska. Będąc nawet bardzo mocnym fizycznie, można się przeliczyć z siłami... Sam przeżyłem kiedyś taką sytuację, gdy wczesną wiosną wychodziłem na Babią Górę od południowej strony, gdzie było już zielono, a wracałem od północnej, gdzie śniegu było po pas...

Podczas wycieczki można spotkać sikorki szukające pokarmu. Park ich nie dokarmia, a duża pokrywa śniegu sprawia, że opuszczają one swe dotychczasowe siedziby i w poszukiwaniu jedzenia schodzą nawet do ogrodów. Znacznie niżej niż zwykle są też łanie, choć jako bardziej płochliwe nadal trzymają się z dala od ludzkich siedzib. - W bardzo trudnej sytuacji są ptaki, należy jednak pamiętać, że jeśli ktoś zacznie je dokarmiać, to je do tego przyzwyczai i należy to potem czynić systematycznie. Często ostatkiem sił przylatują potem do karmników i może się zdarzyć, iż nie będą miały siły lecieć w poszukiwaniu jedzenia gdzie indziej - mówi Maciej Mażul. - Sam raz wziąłem do domu sikorkę. Upadła na drogę, nie mając sił lecieć dalej. W cieple szybko doszła do siebie.

Nadal niewidoczne są - zazwyczaj pokazujące się o tej porze roku - lepiężniki zwiastujące wiosnę. - Tradycja jednak pokazuje, że im wcześniej są święta wielkanocne, tym wcześniej przychodzi do nas wiosna - pociesza Maciej Mażul.

(BES)

Autor: ab