Szyderstwa z niepełnosprawności bezkarne?
Treść
Można bezkarnie znieważać osoby niepełnosprawne za pomocą internetu. Przynajmniej jeśli pełnią funkcje publiczne, a czyni się to na forum Gazeta.pl należącym do koncernu Agora. Taki wniosek może płynąć z decyzji gdańskiej prokurator Małgorzaty Kornatowskiej, która odmówiła wszczęcia postępowania w sprawie komentarzy, jakie pojawiły się na stronach internetowych Gazeta.pl (szydzono w nich z niepełnosprawności posła PiS Zbigniewa Kozaka), a także braku reakcji i przewlekania ich usunięcia przez administratorów portalu. Gdańska śledcza uznała, że przestępstwa nie ma, ponieważ zniewagi nie wiążą się z... działalnością publiczną posła. Co ciekawe, przed wydaniem decyzji o odmowie wszczęcia postępowania prokuratorzy nie zadali sobie trudu przesłuchania wnioskodawcy.
Szydercze, obraźliwe wpisy na temat niepełnosprawności posła opozycji Zbigniewa Kozaka (PiS) autorstwa anonimowych internautów umieszczone pod artykułem dziennikarza "Gazety Wyborczej" przez prawie dwa tygodnie znajdowały się na gdańskich stronach portalu Gazeta.pl. Redaktorzy serwisu nie reagowali na listy parlamentarzysty, który prosił o ich usunięcie - skandaliczne posty znikły dopiero po tym, gdy Zbigniew Kozak zawiadomił prokuraturę. Choć praca administratorów portali internetowych polega m.in. na tym, by wyłapywać i kasować treści naruszające prawo, wzywające do popełnienia przestępstwa, szydzące z rasy, wyznania lub po prostu wulgarne - w tym wypadku nie reagowano. Wykorzystano absurdalny pretekst, że poseł nie "kliknął" na opcję "zgłoś do moderacji", kierując zamiast tego do redakcji listowne wezwanie do skasowania szydzących z niepełnosprawności komentarzy.
- Szydzono z kalectwa, sugerowano, że powinienem leczyć się psychiatrycznie. Skontaktowałem się z dziennikarzem "Gazety Wyborczej", redaktorem Krzysztofem Katką, informując go, jakiego typu komentarze są pod jego tekstem, i prosząc, żeby zareagował. Reakcji nie było, komentarzy nie skasowano, natomiast pojawiły się kolejne "anonimowe" szyderstwa - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" poseł Zbigniew Kozak.
Parlamentarzysta zawiadomił więc gdańską prokuraturę. Ta jednak, jak ustaliliśmy, choć nie przeprowadziła w stopniu wyczerpującym czynności sprawdzających, odmówiła wszczęcia postępowania.
"Opisane w zawiadomieniu zachowania nie wyczerpują znamion czynu opisanego w artykule 226 par. 1" - napisała w uzasadnieniu decyzji odmawiającej wszczęcia postępowania prokurator Małgorzata Kornatowska z Prokuratury Rejonowej Gdańsk Śródmieście. Wspomniany przepis mówi o znieważaniu funkcjonariusza publicznego podczas lub w związku z pełnieniem przez niego obowiązków służbowych. Taki czyn zagrożony jest karą roku pozbawienia wolności, jednak by zaistniało przestępstwo, należy wykazać ścisłą zbieżność czasową zniewag z wykonywanymi przez osobę znieważaną czynnościami.
- Decyzja prokurator Kornatowskiej jest zaskakująca. Nie wiem, na jakiej podstawie prowadzący postępowanie sprawdzające uznali, że akurat na czas komentarzy na portalu Gazeta.pl przestałem być posłem. Co więcej, w chwili, gdy szyderstwa z mojej niepełnosprawności ruchowej pojawiły się na tym portalu, trwało posiedzenie Sejmu, w którym uczestniczyłem, pełniąc swoje obowiązki służbowe. Interweniowałem jako poseł, a komentarze obraźliwe dla mnie pojawiły się pod publikacją dziennikarza "Gazety Wyborczej" odnoszącej się ni mniej, ni więcej jak tylko do działań wykonywanych przeze mnie jako parlamentarzystę - mówi poseł Kozak.
Mimo to w decyzji gdańskiej prokuratury napisano jednoznacznie: "W przedmiotowej sprawie zachowania były dokonane publicznie, ale nie podczas pełnienia czynności służbowych przez funkcjonariusza publicznego i jako takie nie podlegają penalizacji (...)".
Niewykonanie przez gdańskich śledczych podstawowych czynności sprawdzających może budzić wątpliwości co do rzetelności takiej decyzji prokuratury. Jak tłumaczy w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" były prokurator, obecnie adwokat, proszący o zachowanie anonimowości - w sytuacji zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa prokuratura w ramach czynności sprawdzających powinna zabezpieczyć serwer, na którym hostingowany jest portal Gazeta.pl, ustalić numery IP komputerów, z których wysłano obrażające parlamentarzystę komentarze, ustalić personalia tych osób, a dopiero wówczas poprzez porównanie dat wysłania i dat zatwierdzenia komentarzy internetowych ustalić, czy zniewagi i szyderstwa miały miejsce w okresie, kiedy poseł Kozak pełnił obowiązki parlamentarzysty. Tego jednak nie zrobiono.
- Złożyłem już do Sądu Rejonowego w Gdańsku zażalenie na decyzję prokuratury, mam nadzieję, że niezawisły sąd pochyli się również nad zaskakującymi uchybieniami w czynnościach prokuratury w tej sprawie - mówi Zbigniew Kozak. I dodaje: - Mam nieodparte wrażenie, że gdyby to był inny portal, a szyderstwa dotyczyły na przykład Adama Michnika, to prokuratura wspierana przez "Gazetę Wyborczą" zdecydowanie ścigałaby sprawców...
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2008-08-11
Autor: ab