Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Triumf czwartoligowca

Treść

W Waksmundzie rozegrany został finał o Puchar Polski na szczeblu okręgu podhalańskiego. Licznie zgromadzona widownia była świadkiem ciekawego, obfitującego w sytuacje podbramkowe pojedynku, po którym cieszyli się gracze Lubania Maniowy.

Lubań Maniowy - Watra Białka Tatrzańska 3-1 (0-1)

0-1 A. Rabiański 23, 1-1 Kurnyta 47 z karnego, 2-1 Kurnyta 87, 3-1 Kęska 90. Sędziował: G. Noworolnik (Tylmanowa). Żółte kartki: Zasadni - A. Rabiański, Zgoda. Widzów: 600

Lubań: Waksmundzki - Komorek, Jandura, Firek, Babik, Krzystyniak, Zasadni, Górecki, Strama (61 Ciesielka), Bochnak (46 Sral, 89 Kęska), Kurnyta

Watra: Bury - Marek (69 Burkat), Kuchta, P. Rabiański, Węglarczyk, Myrda (46 Kuruc), Gałdyn, A. Rabiański, Dziubasik (78 Kubicki), Zgoda, Remiasz (77 Nowobilski)

Pierwsze minuty finałowego starcia to bardzo asekuracyjna gra z obu stron. Piłkarze z Białki Tatrzańskiej sprawiali wrażenie przestraszonych, natomiast zespół Lubania nie kwapił się zbytnio z akcjami ofensywnymi. W 19 min po raz pierwszy groźnie zaatakowała Watra. Wybiegającego na czystą pozycję Remiasza w ostatniej chwili uprzedził golkiper Lubania. Ta akcja wyraźnie dodała animuszu graczom z Białki, którzy w 23 min objęli prowadzenie po wzorowo przeprowadzonym kontrataku. Gałdyn przejął piłkę na własnej połowie i ruszył do przodu. Będąc tuż za linią środkową boiska precyzyjnie podał w tempo do Andrzeja Rabiańskiego. Grający prezes Watry takich sytuacji zwykł nie zmarnować i w sytuacji oko w oko z Waksmundzkim nie dał mu szans. Pięć minut później Lubań mógł wyrównać, jednak po centrze Komorka z prawej strony Strama główkował minimalnie obok słupka. W 29 min z kolei Kurnyta również strzelał głową, ale futbolówka trafiła w słupek.

Druga połowa rozpoczęła się od wyrównującego trafienia dla ekipy z Maniów. Defensor Watry Zgoda zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym. Skutecznym wykonawcą "11" był Sylwester Kurnyta. Od tego momentu zaznaczyła się wyraźna dominacja IV-ligowców. Co chwilę pod bramką Burego dochodziło do groźnych sytuacji. W 49 min potężnie, lecz niecelnie uderzył z dystansu Strama. Trzy minuty później strzał Zasadniego obronił bramkarz Watry. W 60 min uderzył ponownie Strama, ale nie trafił do pustej bramki.

Kiedy wydawało się, że graczom z Białki uda się dotrwać do serii rzutów karnych, kapitalnym uderzeniem z woleja popisał się Kurnyta. Futbolówka po jego strzale wylądowała w "okienku" bramki Burego. W doliczonym czasie gry rezultat ustalił strzałem głową Kęska i trzecie w historii zwycięstwo Lubania Maniowy w Pucharze Polski stało się faktem.

Po końcowym gwizdku radość w obozie Lubania była ogromna, polał się szampan, a trener Bartłomiej Walczak poszybował w górę podrzucany przez swoich podopiecznych.

Na szyjach zwycięzców zawisły symboliczne złote medale, a prezes PPPN Dariusz Mazur wręczył kapitanowi drużyny z Maniów, Sylwestrowi Kurnycie okazały puchar. Dodatkowo ekipa zwycięska otrzymała czek na 1600 zł ufundowany przez głównego sponsora imprezy, firmę MiD Sport z Nowego Targu.

MACIEJ ZUBEK

Zdjęcia: JAROSŁAW MATYASIK

Powiedzieli po meczu:

Bartłomiej Walczak, trener Lubania: - Było to bardzo dobre widowisko. Myślę, że wygraliśmy w pełni zasłużenie, choćby dlatego, że mieliśmy więcej z gry i stworzyliśmy więcej dogodnych sytuacji. Szkoda tylko, że byliśmy tak nieskuteczni. Rywale po zdobyciu bramki ograniczyli się praktycznie do gry w obronie, nie zagrażając nam w drugiej połowie ani razu. Rywali trzeba pochwalić, przede wszystkim za bardzo konsekwentną grę w defensywie.

Andrzej Rabiański, grający prezes Watry: - Spodziewaliśmy się bardzo ciężkiego pojedynku. Zwłaszcza że zabrakło nam dzisiaj kilku podstawowych zawodników. Reszta graczy również była już bardzo zmęczona trudem całego sezonu. Wielu z nich zagrało dzisiaj z kontuzjami. Chcieliśmy się przede wszystkim pokazać z dobrej strony. Wiedzieliśmy, że nie możemy się odkryć. Staraliśmy się grać z kontry. Udało się nam objąć prowadzenie, jednak w końcówce już zabrakło nam po prostu sił.

Dariusz Mazur, prezes PPPN: - Jestem bardzo szczęśliwy, że po raz kolejny finał odbył się z wielką pompą. Od lat pomagają nam w tym sponsorzy, przede wszystkim sklep MiD Sport panów Jana Dziubasika i Marka Myconia. Ja ze swej strony chciałbym podziękować wszystkim obecnym na tym meczu, kibicom, piłkarzom oraz organizatorom ze Stanisławem Dutkiewiczem na czele.

"Dziennik Polski" 2006-07-04

Autor: ab