Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wywalczyć sobie miejsce!

Treść

W meczu Wojasa Podhala Nowy Targ z Zagłębiem Sosnowiec na środku czwartej formacji Szarotek wystąpił 20 letni Mateusz Leśniowski. Był to dla niego dopiero drugi mecz w ekstraklasie. Kilka godzin po meczu zapytaliśmy zawodnika o wrażenia. - Mecz z Zagłębiem Sosnowiec był dla Pana drugim w karierze występem w ekstraklasie. Wcześniej znalazł się Pan w składzie Wojasa w spotkaniu z GKS Tychy. Jak oceni Pan swoje pierwsze mecze? - Nie mnie oceniać, jak zagrałem, od tego jest trener i to jego należy pytać. Jak dla mnie, zawsze mogło być lepiej. Przed meczem z Tychami pojawiła się lekka trema, ale ona minęła już przy pierwszej zmianie. Liczę na dalsze występy, bo przecież po to ciężko trenuje, żeby załapać się do składu. - Większości kibiców Pana postać nic nie mówi. Cofnijmy się zatem w czasie i proszę powiedzieć kibicom, jak zaczęła się Pana przygoda z hokejem? - Swoją przygodę z hokejem zacząłem w "zerówce", choć wcześniej tata zabierał mnie na lodowisko i uczył jeździć. Bardzo mi się to spodobało i wstąpiłem do szkółki, a następnie piąłem się po kolejnych szczebelkach. Od początku ustawiany byłem na środku ataku. Trenowałem dotąd pod okiem wielu trenerów zaczynając od Czesława Borowicza, Roberta Furce, Stanisława Papugi, Pawła Zycha, śp. Jana Kudasika, Walentego Ziętary, Franciszka Klocka, Bogdana Dziubińskiego, Ryszarda Kaczmarczyka czy też obecnego szkoleniowca MMKS Jacka Szopińskiego. Mam na swoim koncie wicemistrzostwo Polski żaków, mistrzostwo Polski młodzików, mistrzostwo Polski juniorów młodszych wicemistrzostwo Polski juniorów, a także trzeciej miejsce podczas mistrzostw Centralnej Ligi Juniorów. - Coraz więcej młodych utalentowanych zawodników z Nowego Targu kończy swoją grę w momencie, kiedy ich kariera tak naprawdę dopiero się zaczyna. Czy Pan również miał takie myśli i czym to wytłumaczyć? - Tak, czasem przychodzą takie myśli do głowy, przede wszystkim w wieku juniora młodszego, kiedy trzeba wybrać pomiędzy hokejem a szkołą, a rodzicom nie uśmiecha się już dokładać do tego interesu. Potem zwątpienie pojawia się w juniorach, kiedy jest dylemat hokej czy praca. No i tak powoli większość kolegów, z którymi tyle lat wspólnie dzieliło się szatnie, rezygnuje. - Oprócz gry w Wojasie jest Pan podstawowym graczem MMKS Podhala Nowy Targ występującego w I lidze. Mimo bardzo wąskiego i młodego składu, wiedzie się Wam nadspodziewanie dobrze. Skąd tak dobra dyspozycja i jaki cel założyliście sobie w gronie zespołu? - Bardzo się staramy w każdym spotkaniu i dajemy z siebie wszystko! Drużyna została stworzona po to, aby ogrywać się w rozgrywkach, gdzie jest wyższy poziom. Dodatkowo gracze, którzy skończyli już wiek juniora, mają możliwość pokazania się i udowodnienia, że stać ich na dobrą grę. Jeżeli chodzi o cele na ten sezon, to oficjalnie jest nim awans do play-off. Po ciuchu jednak wierzymy, że możemy pomieszać szyki faworytom i włączyć się w walkę o medale. Myślę, że nadzieje te nie są aż za nadto rozbudzone. W końcu potrafiliśmy pokonać faworytów z Bytomia i Katowic. - Pańskie marzenia na przyszłość? Regularne występy w ekstraklasie czy może któraś z lig zagranicznych? Myślę, że na wszystko przyjdzie czas. Na razie chcę sobie wywalczyć stałe miejsce w drużynie Wojasa, a co do dalszych planów, to przyszłość je zweryfikuje. - Jest jakiś zawodnik, na grze którego stara się Pan wzorować? - W dzieciństwie był nim znakomity gracz z ligi NHL Mark Messier. Teraz ciężko powiedzieć, bo każdy z zawodników ma coś, co warto naśladować. Poza tym sam staram się wypracować swój własny styl gry. Rozmawiał: MACIEJ ZUBEK, "Dziennik Polski" 2006-12-01

Autor: ea