Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zmiana na "Bereśniku"

Treść

Schronisko pod Bereśnikiem w Beskidzie Sądeckim jest jednym z młodszych, ale przez osiemnaście lat swojego funkcjonowania zaistniało w uzdrowisku szczawnickim i cieszy się popularnością. Właśnie, po prawie 10 latach kierowania, opuszcza je Piotr Kosior, a obejmuje Remigiusz Duda-Chrzanowski. Schroniska to nie są bezduszne obiekty - przeciwnie, żyją swoim rytmem, na który wpływ mają ich kierownicy. - Przychodzi taki moment, że trzeba coś zmienić w swoim życiu i taki właśnie nadszedł - mówi Piotr Kosior. Wyczułem w głosie nutkę jakby żalu, że rozstaje się z miejscem, z którym się zżył. - Byliśmy z tym miejscem związani - w końcu to nie była jedynie praca, tylko nasz dom i tu działy się ważne dla nas życiowe sprawy. Pamiętał dobrze początki, gdy niemal z dnia na dzień osiadł na Bereśniku - wyjechał samochodem z żoną Katarzyną i zdecydowali się. Zakasali rękawy i zabrali się do roboty. Na początku było trudno, ledwo wiązali koniec z końcem, ale wytrwali, zawiązywali nowe znajomości, zyskiwali przyjaciół i ich pomoc. - Wstawać trzeba było bardzo wcześnie rano, schodzić na zakupy, przygotowywać posiłki - wspomina Piotr Kosior. - Jak nie było ruchu, wykonywało się prace przy schronisku, powstała droga dojazdowa, ujęcie wody, kanalizacja, remontowało się pomieszczenia. Tak powstały łazienki i sanitariaty. To za ich pobytu rozbudowano zaplecze kuchenne i sanitarne, w dobudowanej części znalazła się kotłownia, magazyn. Żartując dodał, że w kuchni można teraz przyrządzać więcej dań niż tylko popularną jajecznicę i parówki. Doprowadzili ją do takiego stanu, że w sezonie z uzdrowiska wychodziły całe wycieczki na słynne pierogi z jagodami i szarlotkę. Piotr Kosior całkiem nie żegna się z tym miejscem, w Szczawnicy dalej będzie jako ratownik GOPR przyjeżdżał na dyżury, nie rezygnuje z działalności w Oddziale Pienińskim PTTK i kole przewodników pienińskich. Jedyną zmianą będzie to, że razem z żoną i dziećmi zamieszkają gdzie indziej. Schronisko obejmuje Remigiusz Duda-Chrzanowski. Nie jest nowicjuszem w górach, może pochwalić się pracą w schroniskach na Hali Izerskiej, Wierchomli, Hali Łabowskiej, w Chacie Górskiej Cyrla i najdłużej - w harcerskim obiekcie Bene w Gorcach, będącym własnością szczepu Szarej Siódemki z Krakowa. Warunki w tym ostatnim określił jako "archetypowe", wodę pompowało się ręcznie, paliło w piecu, a do najbliższego sklepu było, bagatela, 7 km, zimą w śniegu szło się nawet 9 godzin. - Bene mimo walorów widokowych, nie pozwalało mi na rozwinięcie skrzydeł. Tam nie funkcjonowała kuchnia, a ja jestem zakochany w kuchni regionalnej, góralskiej i lubię pichcić - mówi wprost, wiążąc nadzieję z tym, że na Bereśniku będzie mógł kreować swoje zamiłowania, także do muzyki i kultury góralskiej. Bereśnik zachwycił go najładniejszą panoramą na okolicę, na Pieniny i Tatry. Podkreśla i docenia to, że beneficjentem schroniska jest Oddział Pieniński PTTK w Szczawnicy. Poproszony o przedstawienie się, mówi: - Pochodzę ze Świebodzina na ziemi lubuskiej. Jest to małe miasteczko, pięknie położone wśród lasów i jezior, ale mające jeden mankament: najwyższe wzniesienie w okolicy ma zaledwie ponad 320 m. Góry go przyciągały i jak widać skutecznie; zauroczyły nie tylko krajobrazem, ale stały się przede wszystkim sposobem na życie. Z wykształcenia jest technikiem mechanikiem i niedokończonym prawnikiem, ale za to jego rodzina ma dwa wyraźne rysy. Ze strony ojca korzenie sięgają Wielkopolski, pradziadek był powstańcem wielkopolskim, założył pierwszy yacht club w II Rzeczypospolitej, a rodzina ze strony matki to mieszanka polsko-węgierska. Przybyli z królem Stefanem Batorym i po bitwie pod Pskowem otrzymali ziemie za Smoleńskiem. Długo nie pobyli, przemieścili się w okolice Równego, po drodze wsławiając się obroną Trembowli przed Turkami. Kasztelanka Chrzanowska jest najbardziej znaną z rodziny, a jej heroiczna obrona zamku obrosła legendą. Wyjaśnia się podwójne nazwisko, Duda to zawołanie szlacheckie, herbu Rola. Pan Remigiusz uważa, że prowadzący schronisko są trochę jak "wampiry energetyczne". - Przychodzą ludzie z opowieściami, które my chłoniemy, przynoszą energię i zostawiają, taki jest sens funkcjonowania tych miejsc w górach - mówi. Bereśnik prowadzić będzie z Anną Świsterką, która nie wyobraża sobie innego życia i dlatego towarzyszy panu Remigiuszowi w jego znajdywaniu satysfakcji przy rozpalaniu pieca, rąbaniu drzewa, goszczeniu przychodzących do schroniska ludzi. Tekst i fot. RYSZARD M. REMISZEWSKI "Dziennik Polski" 2007-11-30

Autor: wa